sobota, 17 września 2016

O błędach

   Kto z nas nie popełnia błędów? Każdy jest tylko człowiekiem. Jest tak wiele rzeczy, których moglibyśmy w życiu żałować, jednak ważniejsze są konsekwencje.. i późniejsze wnioski. Czy na pewno?

   Siedząc w autobusie do Warszawy myślałam tylko o tym, że niedługo znów go zobaczę. Już nie mogłam się tego doczekać, co było zaskoczeniem nawet dla mnie. Przez kilka miesięcy trzymałam go na dystans, bo przecież to tylko przyjaciel. Kolejny zwykły facet, który chce mnie tylko przelecieć. Od kiedy zbliżyliśmy się do siebie na Chorwacji, zachowywaliśmy się jak para. Ale on stwierdził, że niczego mi nie będzie deklarował, a ja nie byłam gotowa nikomu zaufać. Przy każdym możliwym spotkaniu nasze zachowanie było zaprzeczeniem tego, co kłębiło mi się w głowie. Jednak wolałam z góry założyć, że to taki sam facet, jak reszta, niż znów dać się zranić.
   Podczas podróży, wsłuchując się w chrapanie mojego sąsiada, zdałam sobie sprawę, że chyba sama siebie próbuję oszukać. Może jednak zależy mi na tym facecie? Inaczej moja niecierpliwość nie miałaby sensu. W żadnym innym przypadku pewnie nawet nie chciałoby mi się jechać do obcych ludzi na imprezę, i to tak daleko. Dodatkowe trzy godziny stania w korku pozwoliły popłynąć myślom. Z każdym kilometrem zbliżającym nas do siebie znikało ze mnie zmęczenie. Zapomniałam nawet o tym, że miałam zły dzień. Chciałam go w końcu zobaczyć. 

    Po przyjeździe do Warszawy okazało się, że z dalszą drogą muszę sobie poradzić sama. Dla facetów nawet czekanie na kogoś to dobra okazja do picia. Moje spóźnienie pozwoliło im odrobinę przesadzić. Gdy wsiadłam do metra zadzwonił Muzyk. Nie przepadaliśmy za sobą jakoś szczególnie, ale ucieszyłam się, że przynajmniej on jeszcze nie śpi. W końcu była trzecia w nocy. Wyszedł po mnie na stację i zaprowadził do swojego mieszkania. 
   Od razu, w progu, przywitał mnie Łysy. Tak długo na to czekałam, a teraz stał przede mną w tym ciemnym korytarzu i delikatnie całował. Całkowicie odechciało mi się spać. Chciałam zatrzymać ten moment. Poczułam lekkie szarpnięcie za rękę. Muzyk oprowadził mnie po całym mieszkaniu, jarając się po kolei każdym pomieszczeniem. Muszę przyznać, że wnętrze faktycznie imponowało, przynajmniej jak na studenckie standardy. Potem przedstawiał mnie swoim kolegom. Wszyscy byli tacy mili (i pijani). 
   Przez większość czasu staliśmy na balkonie. Muzyk cały czas kręcił się obok mnie, czego do tej pory nie potrafię zrozumieć. Uznałam, że pewnie cieszy się z naszego spotkania. W końcu jeszcze nie tak dawno podróżowaliśmy razem. Łysy za to stał z boku i tylko patrzył. Próbowałam mu kilka razy puścić oczko, tak jak zawsze, ale nie reagował. Nie wiedziałam dlaczego. Chciałam wierzyć, że jest równie zmęczony, co pijany. Potem znikną na jakiś czas. 
   Impreza trwała dalej. Zdałam sobie sprawę, że jestem jedyną dziewczyną w mieszkaniu. Nie przeszkadzało mi to, w końcu wychowywałam się wśród bandy rozwrzeszczanych chłopaków. Można powiedzieć, że to moje naturalne środowisko. W radiu grało uwielbiane przez Muzyka flamenco, więc poszłam potańczyć. Tak bardzo cieszyłam się, że przyjechałam. Pomiędzy kolejnymi kawałkami piliśmy tajemniczą nalewkę i rozmawialiśmy. Jedynie Hiszpan nie potrafił zejść z parkietu. 
   Przez chwilę Łysy siedział obok mnie, ale pamiętam to już jak przez mgłę. Wyglądał na zamyślonego. Nie okazywał mi praktycznie żadnego zainteresowania a w mojej głowie zaczynała się panika. Czyżby znów historia zataczała koło? Jeśli już wiem, że na kimś mi zależy to wszystko ma się skończyć. Zerkałam na niego czasem ale bałam się wykonać jakikolwiek ruch. Z każdym kolejnym kieliszkiem próbowałam się uspokoić i nie zwracać na to uwagi. Nie pamiętam dokładnie kiedy wyszedł. Ktoś stwierdził, że poszedł pewnie spać i więcej go nie widzieliśmy. 
    
   Zbliżała się już pewnie piąta, gdy stwierdziłam, że zmęczenie zaczyna mieć nade mną kontrolę. Usiadłam na dywanie, obok kominka i poprosiłam Muzyka, żeby zagrał mi na gitarze, tak jak to robił podczas podróży. Trzeba mu przyznać, że pomimo wkurzającego charakteru ma niesamowity talent. Wybrał mój ulubiony kawałek. Zamknęłam oczy i zaczęłam cicho nucić, wtórując wibracjom instrumentu. Odpłynęłam. Chyba dopiero teraz alkohol uderzył mi do głowy, ale ja czułam się jakby nic nie istniało. 
   Kiedy się ocknęłam reszta mieszkania już spała. Uznałam to za doskonały pomysł. Wstałam z podłogi i ruszyłam w kierunku pokoju Łysego. Spał tak spokojnie, ledwo mieszcząc się na kanapie. Stojąc w progu, patrzyłam na niego przez chwilę. Po cichu podeszłam do łóżka.
- "Zostaw go" - usłyszałam w drzwiach głos Muzyka, gdy obmyślałam kombinację ruchów pozwalających mi wejść do łóżka. Wbrew pozorom to nie takie proste. Popatrzyłam na niego pytająco. 
Światło z korytarza oślepiło mnie na chwilę, ale zdążyłam zobaczyć wyciągniętą rękę czarnej postaci. 
- "Daj mu się wyspać. Gdzieś Cię położę, nie będziecie się tutaj we dwójkę męczyć, skoro nie rozłożył łóżka".
Było w tym trochę racji. Łysy był pewnie bardziej zmęczony całym dniem ode mnie, a ten kawałek kanapy na prawdę wydawał się dość ciasny. Ruszyłam niepewnie w kierunku drzwi. Odwróciłam się jeszcze z nadzieją, że się ocknie i poprosi, żebym została, jednak on spał jak niemowlę, 

    Dogoniłam Muzyka na schodach, kiedy stwierdził, że jednak ma mniej pokoi, niż przypuszczał. Zmęczenie powoli ogarniało moje kończyny i marzyłam już tylko o tym, żeby pozwolić swoim powiekom się zamknąć. 
- "Ok, będziesz spała ze mną. Mam większe łóżko, więc spokojnie się zmieścimy" - oznajmił z triumfem. Było mi wszystko jedno. Poza tym, podczas autostopu spaliśmy obok siebie, więc to nie będzie żadna nowość. 
   Ostatkiem sił zawlokłam się do łazienki, żeby umyć twarz. Znacznie gorsze od zmęczenia są tylko poranki z tuszem na rzęsach. Naiwnie starałam się zmyć wodoodporną mascarę. Przynajmniej nie zarzucę sobie, że nie próbowałam. Kiedy weszłam do pokoju ucieszyłam się na widok łóżka. Stanęłam jeszcze na chwilę na balkonie, żeby popatrzeć na Warszawę. Przejrzysta noc w pełni księżyca. Muzyk dołączył do mnie, ale nie miałam ochoty na wspólne rozmyślanie. Położyłam się wygodnie z uczuciem ulgi i przytuliłam do ściany. 
   Rozmiar koca zmusił go do przysunięcia się w moją stronę. Leżałam plecami do niego, kiedy starał się podkraść mi trochę pościeli. 
- "Cieszę się, że tu przyjechałam." - wybełkotałam, czując jak bezwładnieje moje ciało.
- "Też się cieszę. W końcu nie widzieliśmy się od czasu podróży". - odparł, przytulając się do mnie. 
Zignorowałam ten gest. "To tylko Muzyk" - pomyślałam. Z resztą byłam zbyt pijana i zbyt zmęczona, żeby o tym myśleć.
   Moja świadomość powróciła dopiero, gdy poczułam, że jego nos dotyka mojego. Chyba o czymś rozmawialiśmy. Alkohol utrudnił skrupulatną rejestrację nieistotnych zdarzeń. Mój mózg już spał. On starał się odwrócić mnie przodem do siebie.
- "Ej, nie całuj mnie" - próbowałam walczyć. Było to żałośnie słabe, biorąc pod uwagę ilość moich sił, czy raczej ich całkowity brak.
- "Dlaczego?" - pytał zawadiacko, wciąż próbując mnie przesunąć.
Pocałował mnie. Zorientowałam się po chwil, gdy zaczęło mi brakować powietrza. Coś w mojej głowie krzyczało ale było równie bezsilne i zmęczone, co ja sama.
- "Przestań! Słyszysz? Nie zrobię tego Łysemu.. i Ty też nie..." - mówiłam, próbując uniknąć jego ust. Było to trudniejsze, niż myślałam. Nie miałam siły się ruszyć, chociaż wiedziałam, że muszę. 
   Zebrałam w sobie ostatni zapas energii i spróbowałam wstać z łóżka. Przeciągną mnie na siebie. 
- "On się o tym nie dowie?!" - powiedziałam patrząc gdzieś w okolice jego twarzy. Ogarniała mnie panika. Umysł w końcu przyjmował jakieś bodźce z zewnątrz. Za późno...
- "Spoko" - powiedział z całkowitą obojętnością, jakby mu nie przeszkadzało to co robił. Był wyraźnie zajęty moją osobą.

   Wygramoliłam się stamtąd i zbiegłam na dół. Słuszniej będzie, jeśli powiem, że zleciałam, bo ledwo trzymałam się na nogach. Wparowałam do pokoju Łysego, mając w klipie, czy go obudzę, czy nie. Położyłam się obok, obejmując jego rękę. Serce waliło mi jak szalone. Poczuł moją obecność i objął mnie mocniej. Już teraz było dobrze, niczego więcej nie chciałam.
- "Przepraszam, przepraszam, przepraszam" - szeptałam do niego. Wiedziałam, co się zaraz może stać, ale nie pozwolę sobie na kłamstwa! Nie mogłam się uspokoić.
Na początku nie zareagował, jakby wcale nie słyszał.
- "Za co mnie przepraszasz? Całowałaś się z Muzykiem, czy co?" - zażartował. Spojrzałam mu prosto w oczy, tak, żeby sam wyczytał z nich odpowiedź.
- "Przepraszam, to nie tak..." - zaczęłam i zdałam sobie sprawę jak denne będzie moje tłumaczenie się w tej sytuacji. Powiem mu prawdę, bez względu na to co będzie dalej. Nie zasłużył na to co się stało, ale ma prawo wiedzieć. No i powiedziałam... Bez zbędnych "ale byłam pijana", "przecież nie wiedziałam co robię"... Wzięłam całą winę na siebie, bo właśnie tak winna się czułam.
   Rozmawialiśmy całą noc. Widziałam, że uwiera mu to co się stało, ale wydawał się z tym godzić. Jakby nie było, nie byliśmy razem. Przyjaciele, którzy się czasem całują. Ba! Nawet stwierdził potem, że nie chce żadnego związku. Chce mieć tylko do mnie wyłączność i ja na to przystałam. To był pierwszy raz kiedy poruszyliśmy, w ogóle, temat "nas". Wszystko wydawało się wtedy wreszcie układać. Nadal miałam z tyłu głowy to, co stało się na górze, ale przy nim było mi tak dobrze. Wreszcie wiedziałam na czym stoję i podobał mi się nasz układ. Z każdym jego słowem zdawałam sobie sprawę, jak bardzo go lubię. Nie chciałam pozwolić, żeby ta noc się skończyła. 
   Wreszcie przyszedł poranek. Zanim stała się najważniejsza rzecz w moim życiu analizowałam sytuację. To nie było miejsce ani czas na to. Nie tak to sobie wymarzyłam.. Ale był ten facet. I nagle to mi wystarczyło. Czysta magia. Byłam wtedy tak szczęśliwa, jak nigdy przedtem. Teraz będzie już tylko piękniej...

c.d.n...